Kolejne wakacje i kolejna nowa przygoda. Po ubiegłorocznych wakacjach w Grecji zatęskniliśmy za azjatyckim klimatem. Dzięki uprzejmości kolegi, który pracuje w Kuala Lumpur i który udostępnił nam swoje mieszkanie mieliśmy okazję pierwszy tydzień wakacji spędzić w samym centrum miasta w luksusowym apartamencie. Po wylądowaniu na lotnisku wymieniliśmy walutę na malezyjskie ringgit, chociaż nie było takiej potrzeby bo wszędzie można było bez problemu płacić kartą. Zainstalowaliśmy aplikację „grab” czyli taksówka, na którą nie czeka się dłużej niż 10 minut i jest dużo tańsza od lokalnych taksówek a nawet od komunikacji miejskiej. Wszędzie poruszaliśmy się „grabem”. Pierwszego dnia wybraliśmy się na spacer po centrum Kuala Lumpur podziwiając architekturę miasta. Największe wrażenie zrobiły na nas Wieże Petronas, które uważane są za nieoficjalny symbol Malezji. Wieże mają 452 metry i do 2004 roku były najwyższymi wieżowcami na świecie. Widok za dnia jak i w nocy jest niesamowity. Kolejnym punktem wartym zobaczenia są Jaskinie Batu, oddalone o 20 km od centrum Kuala Lumpur. Do najbardziej znanej Jaskini Świątynnej prowadzą 272 kolorowe schody, obok których wznosi się największy na świecie złoty posąg Murugana (43 m). We wnętrzu jaskini znajdują się ołtarze poświęcone hinduskim bóstwom. Miejsce jedno z piękniejszych, dlatego warto zarezerwować sobie pół dnia na zwiedzanie. Świątynia, którą także bardzo polecam i która znajduje się w samym sercu Kuala Lumpur w dzielnicy Chinatown to Sri Mahamariamman. Bogato zdobiona wieża wejściowa z postaciami z hinduskiego panteonu wprowadza nas w prawdziwie azjatycki klimat. W środku jest bardzo przyjemnie chłodno i spokojnie, także można odpocząć między kolorowymi filarami od miejskiego zgiełku. Będąc w Kuala Lumpur nie spodziewałem się zobaczyć czegoś więcej niż morza wysokich budynków i kilku hinduskich świątyń. Tymczasem blisko centrum znajduje się cały kompleks przyrodniczy. Szczególnie polecam: Park Motyli, Park Ptactwa między innymi z flamingami i różnymi odmianami papug oraz Ogród Botaniczny.
Po tygodniu spędzonym w Kuala Lumpur polecieliśmy na południe Bali do miejscowości Uluwatu. Region ten słynie przede wszystkim z białych plaż oblewanych lazurową wodą i jest to idealne miejsce dla miłośników surfingu. Pobyt na Bali rozpoczął nam się nieziemsko. Plaże faktycznie okazały się rajskie a do tego były tylko dla nas bo nie było tam nikogo, dlatego mogliśmy pozwolić sobie na pełen relaks. Jedną z atrakcji turystycznych jest tu Świątynia Uluwatu z której można podziwiać najpiękniejsze zachody słońca. Świątynia stoi na klifach z których rozciągają się wspaniałe widoki na ocean. Balijczycy wierzyli, że w morzach i oceanach żyją najgroźniejsze potwory, więc dla ochrony przed nimi postawili na brzegach wyspy kilka świątyń, które mają chronić mieszkańców przed złymi mocami. Po rajskich plażach przenieśliśmy się do centralnej części Bali do Ubud, gdzie na turystów czekają uliczki wypełnione sklepami z pamiątkami i zachęcający do kupowania sprzedawcy. Ogólnie panuje tu straszny zgiełk, chodniki zatłoczone od nadmiaru turystów z całego świata a ulice po brzegi wypełnione trąbiącymi taksówkami i skuterami. Ważnym punktem spaceru po Ubud jest wizyta w parku małp. Niesamowite miejsce w którym po obszernym terenie harcują wesołe małpki a roślinność zachwyca swoją bujnością. Wieczorem warto wybrać się na pokaz tańców „legong”, który jest bardzo barwny, a muzyka przeszywająca, wręcz transowa. W kolejnych dniach wypożyczyliśmy auto z kierowcą, który pokazał nam najpiękniejsze miejsca i świątynie w okolicznych miejscowościach. Był to bardzo dobry pomysł bo w krótkim czasie zobaczyliśmy najważniejsze rzeczy, które planowaliśmy zwiedzić. Świątynia Taman Ayun w Mengwi to przykład najbardziej doskonałej architektury balijskiej. Miejscem niezwykłym i na długo pozostającym w pamięci jest wyrastająca w pięknym kanionie Świątynia Gunung Kawi w Tampaksiring. Na koniec Świątynia Tirtha Empul także w Tampaksiring w której bije jedno z najważniejszych dla wiernych świętych źródeł. Ostatnie dni na Bali spędziliśmy odpoczywając na plażach w Nusa Penida oraz Seminyak.
Moje marzenie o raju na Bali niestety nie zostało do końca spełnione. Wyspa jest strasznie zaśmiecona a do tego hałas spowodowany nadmierną ilością turystów uniemożliwia w pełni relaks. Każdy chce na Tobie tylko zarobić, każdy oferuje Ci coś do sprzedania i na każdym kroku ktoś chce Cię podwieźć oczywiście nie za darmo. Tak zgadza się, jest to miłe z ich strony, ale z czasem staje się to bardzo uciążliwe a człowiek czuje się osaczony z każdej strony. Chciałbym jeszcze kiedyś wrócić na Bali kiedy wyspa stanie się mniej oblegana przez rozwydrzonych turystów.
.