Tajwan 2014

Tajwan

Żyjąc w Tokio od lipca 2014 roku postanowiłem wybrać się na weekend na Tajwan do Tajpej. Tajwan to wyspa na Oceanie Spokojnym, oddzielona od Chin Cieśniną Tajwańską. Po kilkugodzinnym locie samolotem byłem już na miejscu. Pierwsze moje wrażenie, kiedy jechałem z lotniska autobusem do hotelu, było takie, że jestem znowu w Bangkoku. Tropikalny klimat, kolorowe, zatłoczone uliczki, przepiękne świątynie dużo zieleni oraz uliczne bary i restauracje . Tajpej to taki mniejszy Bangkok, ale równie urokliwy. Większość mieszkańców Tajpej porusza się po ulicach skuterami. Nigdy wcześniej nie widziałem takiej ilości skuterów jadących ulicami oraz zaparkowanych w każdym wolnym miejscu. Kolejna rzecz, która przykuła moją uwagę tego wieczoru to wieża Taipei 101 – licząca 509 metrów, która jest widoczna z każdej strony miasta. Wieżowiec posiada 101 kondygnacji. Postmodernistyczna architektura budowli łączy w sobie elementy tradycyjne i nowoczesne, nawiązując zarówno do azjatyckiego kręgu kulturowego, jak i trendów ogólnoświatowej architektury. Nazwa wieży nawiązuje nie tylko do liczby jej pięter, lecz także do położenia budynku w dzielnicy międzynarodowego biznesu w Tajpej (posiada ona kod pocztowy zawierający liczbę 101). Po zameldowaniu się w hotelu, wybrałem się na jeden z kilkunastu nocnych marketów. Są to wielkie, uliczne targowiska z jedzeniem, ciuchami, biżuterią i pamiątkami. Koszulka w której jestem na większości zdjęć pochodzi właśnie z tego miejsca. Nocny market to przede wszystkim uczta dla oczu, w takich miejscach można odkryć nowe smaki i zapachy. Jako, że jestem łasuchem i kocham słodycze to mój wzrok w pierwszej kolejności powędrował na stoisko z ciastami, które okazały się polskimi ciastami, a Pan, który je piekł i sprzedawał był Polakiem. Ciasto czekoladowe, które kupiłem było pyszne, ale dostałem tak duży kawałek, że nawet ja nie dałem rady zjeść wszystkiego.

Następnego ranka wybrałem się na zwiedzanie okolicznych świątyń. Zrobiłem listę najważniejszych miejsc i ruszyłem w miasto. Pierwszy przystanek – świątynia Longshan, będąca jedną z największych atrakcji miasta. Niewielka świątynia składa się z trzech ułożonych równolegle do siebie pawilonów, otoczonych od wschodu i zachodu mniejszymi zabudowaniami. W bogato zdobionej świątyni znajduje się wiele rzeźb, w tym wielka figura Buddy w środkowym pawilonie, zaś ściany pokryte są licznymi sentencjami i fragmentami poezji. Następnie dotarłem do Pałacu Prezydenckiego, który w całości zbudowany jest z czerwonej cegły. Kolejnym punktem zwiedzania był Memorial Hall, gdzie udało mi się zobaczyć tłum modlących się ludzi. Dalej pojechałem do świątyni Xingtian. Charakterystycznym jej elementem jest stojąca na dziedzińcu duża kadzielnica z dwoma uchwytami w kształcie smoków, zwieńczona dwoma daszkami ozdobionymi smoczymi głowami. Smoki są dominującym motywem zdobniczym w świątyni. Na dziedzińcu znajdują się także stoły ofiarne, gdzie mieszkańcy składają ofiary w postaci owoców i kwiatów. Moją uwagę najbardziej przykuły czerwone drzwi. Kolejna świątynia Konfucjusza oczarowała mnie swoimi kolorami i prostotą. Brak wymyślnych zdobień, rzeźb, obrazów nadały temu miejscu spokojniejszy klimat. Ostatnią świątynią, którą zobaczyłem to Martyrs Shrine, położona wśród zieleni oraz gór. Dzień zakończyłem na wieży Taipei 101 z której podziwiałem widok na całe miasto.

Następnego ranka przed wylotem postanowiłem wybrać się do fryzjera w Tajpej. Ciężko było porozumieć się z obsługą w salonie fryzjerskim, ponieważ nikt nie mówił po angielsku, ale ostatecznie jestem zadowolony z wizyty. Z moja nową fryzurą udałem się na lotnisko i wróciłem do Tokio.